Co jest potrzebne by zawiązała się
niezła zadyma? Przede wszystkim duże zagęszczenie osobników tego
samego gatunku. Jeden na drugiego i sam z siebie zawsze coś
znajdzie, ale dla pewności warto dodać jakiś towar deficytowy. I
tak oto pojawia nam się gromadka ludzi w puszce pandory, czyli
pasażerowie i wiecznie na czasie autobus miejski.
Młody-stary, chudy-gruby, głodny-syty:
każdy inny, ale stać nikt nie lubi. A miejsc brak. O ile można tu
odstawić na moment zasadę „kto pierwszy ten lepszy”,
wykrystalizuje się tu pewien pup ciąg uporządkowany- od tych
najbardziej uprzywilejowanych, do tych co posiedzą sobie najprędzej
w zaciszu własnego domu. Jednak czy działa tu jakaś jednoznaczna
reguła?
Pokutuje przekonanie, że młody
staremu ustąpić musi. I tak oto każdy, kto młodość ma dawno za
sobą świetnie sobie z tego zdaje sprawę. Jednak domaganie się
swoich praw ma przebieg jakże różnorodny. O ile niektórzy wolą
nie uchodzić za niedołężnych emerytów, dzielnie stoją
wyprostowani, jak na całkiem sprawnych homo sapiens przystało,
rezygnując tym samym z tego co im się należy, to
większość sięga po zdecydowane metody, by dorwać się do swojego
kawałka chleba. A jak wygląda arsenał rozwiązań? Można
spróbować kręcić głową dezaprobując przeciwnika, ewentualnie
sięgnąć po ostrzejszą amunicję w postaci głośnych komentarzy,
uwag i pouczeń. Czymś trochę bardziej wyrafinowanym jest
uwieszanie się na delikwencie, który podkradł przysługujące
starszemu miejsce. Można liczyć, że na tyle go to zniechęci, by
sam z siebie opuścił pole bitwy, nie czyniąc większych szkód.
Sprawa byłaby całkiem prosta, gdyby
nie to, że nie tylko wiekowi przedstawiciele gatunku człowiek mają
potrzebę natury zdrowotnej, by posadzić się kiedy tylko nadarzy
się okazja. Niestety młodzi również chorują, co dla obozu
starych wydaje się być wiadomością w ogóle nie z tej ziemi. I co
się dzieje, gdy waleczny emeryta rozpocznie polemikę z niegrzecznym
młodzieniaszkiem, który okaże się nie taki czerstwy na jakiego
wygląda? Sprawa całkiem do przewidzenia- rozpocznie się dyskusja o
różnym stopniu szorstkości w przebiegu, ewentualnie młody srogo
doświadczony przez niełaskawy los, bez walki usunie się z zasięgu
przeciwnika.
Mogłoby się wydawać, że wszystko
zostało powiedziane, ale nie nie nie! W każdej walce o władzę
znajdzie się uzurpator, albo nawet kilku! I w tej sprawie nie
mogłoby być inaczej.
A wszystko przez to, że żadna ustawa
nie przewiduje kto jest stary, a kto młody, a choroba chorobie nie
równa. I co począć, gdy na co dzień zdrowy, dorwany tymczasowo
przez bezlitosną migrenę młody, zetrze się z dojrzałą damą,
która normalnie zatłukłaby parasolką delikwenta na tyle
bezczelnego by nazwać ją starą, ale na potrzebę sytuacji nagina
metryczkę? A co, gdy jakaś młoda dźwiga przed
sobą 9 kg brzucha i mimo iż mówi się, że ten stan to nie
choroba, to zwyczajnie jej krzyż ma już dość dźwigania, a nogi
zamarzyły przemienić się w balony? Następny pracował 12h i już
nie ma siły po tyłku się podrapać, ale chętnie by na niego
usiadł, a tamta po prostu spała 3h i nie jest pewna czy nogi oby na
pewno służą do stania...
Niby ludzie nie lubią klasyfikowania,
przypisywania, regulowania, nakazywania, tyle że jak muszą sami
zadziałać, to nie zawsze wiedzą co począć. Jaka na to rada?
Przede wszystkim decydowanie w zgodzie z własnym sumieniem, nie
naginanie się do sytuacji bez słusznej przyczyny. No i najlepiej by
w tym wszystkim nie wyjść na gbura.
Wykonalne?
Wykonalne?