poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Zdrowe odżywianie, czyli co jest modne, a co prawdziwe.

Dla jednych zainteresowanie dietetyką jest pasją, dla innych kierunkiem wykształcenia, a co za tym idzie sposobem zarobkowania, dla jeszcze innych przykrym obowiązkiem. 
A czy wiedza o żywieniu człowieka nie powinna być czymś przyjmowanym świadomie i bez przymusu przez wszystkie jednostki, wręcz z pokolenia na pokolenie? Oczywiście w zakresie, jakiego wymaga obowiązek dbania o własny organizm. Ten obowiązek wynika z szacunku do samego siebie, którego nikt o zdrowych zmysłach się nie wypiera. Bo chyba nikt nie zna osoby, która mówi "nie mam do siebie szacunku". Wiadomo, słowa weryfikuje postępowanie w sytuacjach, które reżyseruje życie. 
Wracając do odżywiania... każdy człowiek uważający się za jednostkę kontrolującą swój byt w zakresie, jaki jest mu dany, powinien wiedzieć co robić, by dobrowolnie nie podcinać sobie skrzydeł. Tym utrudnianiem sobie życia, może być między innymi dążenie do zrujnowania sobie zdrowia, albo przynajmniej komplikowanie organizmowi jego utrzymania. 
Jak takie zachowanie wygląda? Oczywiście nawet przedszkolak dobrze wie co by w tej rubryce należało wpisać- używki, nieprawidłowe odżywianie i brak aktywności fizycznej! 
W takim razie czym jest to nieprawidłowe odżywianie? No fast food, tłuste jedzenie i takie tam. I niestety na tym etapie kończy się zazwyczaj wiedza przeciętnego, świadomego człowieka o tym, co należy robić by spontanicznie ułatwiać sobie życie. Bo dbanie o siebie manifestujące się poprzez racjonalne, zdrowe odżywianie, to sposób na unikanie wielu problemów. 
Media trąbią o dietach, na każdym portalu roi się od artykułów co jeść, by być szczupłym, pięknym, wiecznie młodym. A w takim razie co robić, by być po prostu zdrowym? 
Moje zainteresowanie dietetyką, to pewnie główny powód, dla którego zwracam uwagę na sprawy, które inni ignorują. 
Pierwsza sprawa- z czym kojarzy się zdrowe odżywianie? Z masą mdłych (bo sól niezdrowa), warzywnych dań , bezsmakowym, bladym, gotowanym mięsem (bo olej i smażenie to największy wróg człowieka i w ogóle rak) i co najgorsze- deficytem kalorycznym. A jak powinno to wyglądać w praktyce? Czy oby na pewno racjonalne żywienie musi być męką? I czy jest to w ogóle możliwe, w przypadku systemu, który powinien towarzyszyć człowiekowi przez całe życie? No raczej wątpliwe, gdyż mało prawdopodobne jest, że wymyślił to wróg ludzkości, którego jedynym pragnieniem było unieszczęśliwienie mas. 
Więc dlaczego wciąż, podejrzewam większość, totalnie nie zastanawia się nad tym, co wkłada do ust w celu spożycia (by nie było dziwnych wątpliwości)? Dlaczego zmiana nawyków wydaje się być czymś potwornie bolesnym i trudnym w realizacji? A to pewnie z jednej, całkiem oczywistej przyczyny, którą są RODZICE. 
Dorosłej osobie ciężko jest zrezygnować chociażby z przetworzonych słodyczy na rzecz naturalnych deserów, na przykład z bakalii i miodu. A gdyby tak malucha dla jego przyjemności, zamiast chipsami i batonikami, karmić migdałami i suszonymi owocami? Pewnie w dorosłym życiu było by mu i łatwiej i przede wszystkim zdrowiej. Bo kto jest kreatorem gustu dziecka? W olbrzymim stopniu ci nieszczęśni rodzice. Ci sami co na śniadanie serwują potomkowi wędlinkę, na drugie śniadanie drożdżówkę i pączka, na obiad kotlet, a na kolacje parówkę. A wszystko popijane zdrowym (bo tak mówili w reklamie), pełnym cukru soczkiem, ewentualnie gazowanym płynnym roztworem koloru detergentu do mycia muszli klozetowej (bo maluch lubi). Za dużo cukru, za dużo białka, niedobór tego, o co poprosiły by komórki, gdyby umiały mówić. 
A co z rodzicami, których potomek posiłki popija wodą niegazowaną, a między posiłkami chrupie marchewkę? DZIWADŁO ojciec, DZIWADŁO matka, chowający nieszczęśliwe dziecko. Tak pewnie wyglądałaby ocena otoczenia- babci, cioci, wujków i sąsiadek. 
I mniej więcej na tym etapie kończy się świadomość współczesnego człowieka, niby nowoczesnego, niby postępowego, kreującego się na jednostkę, która stawia swoje i najbliższych dobro na pierwszym miejscu. 

Co w takim razie kryje się  pod pojęciem dbania o siebie?

5 komentarzy:

  1. Anonimowy13/8/12 14:30

    Jeszcze trzeba wymienić rodziców którzy pomimo tego że ich dziecko wygląda jak pączek z którego śmieją się inne dzieci nadal tuczą swoją świnkę podsuwając jej pod nos słodycze. Lekarze mówią że dziecko ma sporą nadwagę i trzeba wprowadzić dietę, matka przytakuje a później nic nie robi bo przecież wygodniej jest kupić batona niż przyzwczajać dzieciaka do czegoś innego, znam taką historię z własnego podwórka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy13/8/12 22:47

    Myśle że we wszystkim trzeba zachować zdrowy rozsądek dlatego nie można popadać ze skrajności w skrajność,nie tylo marchewką i wodą niegazowaną człowiek będzie żył bo było by smutno,trzeba się wsłuchiwać w siebie,obserwować co nam służy a z czego powinniśmy zrezygnować mając oczywiście choć ogólne pojęcie o zdrowym odżywianiu...A zdrowy styl życia to jest inwestycja w siebie( ogólnie wiadomo że warto mądrze inwestować) a zawiera się w tym,tzn zdrowym stylu życia nie tylko odżywianie ale również higiena pracy i higiena odpoczynku a co to oznacza?później napiszę,na razie,pa,pa

    OdpowiedzUsuń
  3. @Anonimowy13/8/12 14:30 No niestety, kiedy dopuści się do nadwagi u dziecka wynikającej z błędów żywieniowych, jest go później trudno przyzwyczaić do zmiany diety. Myślę, że nawet trudniej niż dorosłego człowieka, bo ten jest w stanie zrozumieć cel takiego zabiegu, maluch nie rozumie sensu działań wpływających na daleką przyszłość.
    @Anonimowy13/8/12 22:47 Oczywiście, że nie tylko marchewką i wodą niegazowaną :). Zdrowego odżywiania nie można się bać i kojarzyć tylko z tym co nieprzyjemne, chociażby z odchudzaniem! W kolejnych postach będzie więcej o konkretnych aspektach racjonalnej diety- udowodnię, że smacznie i zdrowo może leżeć na jednej półce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy16/8/12 15:12

    Czytam, czytam i jakoś to się wszystko ma nijak do mnie, jakoś nie mogę się ustosunkować
    Na pewno rodzice są kreatorami gustu, tu się zgodzę, najczęściej są to te soki koloryzowane, szynki i inne bla, bla, stojąc na straży zdrowego trybu życia należy się cieszyć że wchodzi do rodzin moda nie karmienia dzieciarów cukierkami itp. do 7roku życia, nie tylko ze względu na wagę, ale również z uwagi na stan zębów. Jednakże nie każdy miał tyle szczęścia żeby rodzice pokazali mu właściwą ścieżkę, zdrowego szamania, ja w każdym razie tego szczęścia nie mam.
    Zgadzam się że z tym że zdrowe i "dziwne" jadło sieje popłoch w społeczeństwie.
    Zgadzam się że zdrowe jedzenie jest dobre w smaku, doświadczyłam, ale jednak mówię nie.
    Więc dlaczego wybieram wszystko co niezdrowe? Czy wynika to z niewiedzy? Nie, dobrze wiem że grozi mi ten wyżej wspomniony rak czy zawał i inne choroby. Czy dlatego nie mam szacunku do siebie? Czy moje myślenie nastawione jest na autodestrukcje? Aż w końcu: czy miliony umysłów nastawionych jest na autodestrukcje i dlatego jemy poprostu to co chcemy i nie dbamy o siebie? To wszystko co napisałaś jest tak zgeneralizowane że ma się nijak. Bo powodów jedzenia śmieci jest miliardy, a dla Cb każdy mógłby być poprostu wymówką. Głównym jest lenistwo. Lecę na moim przykładzie, nie chce mi się zjeść sałatki z warzyw z mojej działki, bo wole sobie ją kupić z konserwantami i co z tego że niezdrowe, ważne żeby zapchać czymś brzunio i wrócić do zajęć, bez zbędnego wysiłku. Drugi. ludzie są przekorni powiesz im "zjedz, będziesz zdrowy, to dobre" (a jednak zły mózg podpowiada) Po co mi to, całe życie jadłem co chciałem, i było dobrze nie ma powodu tego zmieniać, a jak przyjdzie rak to przyjdzie i tak wszyscy umrzemy. Dodam jeszcze, silną wolę, a raczej jej brak, wolną wolę(sami chcemy decydować co i kiedy jemy nawet jeśli są to frytu o 2 nocy)i nikomu nic do tego, jedni jedzą źle bo stres tak na nich działa, drudzy jedzą źle bo są ignorantami w pośpiechu, wolą w przerwie na lunch zagościć w FASTFUDZIE a przez resztę przerwy nadgonić z robotą, niż czekać i czekać na przygotowanie zdrowej surówki. Jesteśmy społeczeństwem które chce wszystko TERAZ, w dodatku ma być smacznie i bez wysiłku, zdrowie spada gdzieś tam na kolejne pozycje, o ile wgl się liczy. tak czy siak takie są realia.

    OdpowiedzUsuń
  5. utożsamiam pojęcie szacunku do siebie z dbaniem o własne zdrowie. jest to uzasadnione. a jedzenie byle czego na pewno organizmowi nie pomaga. jestem przykładem osoby co po zajęciach w szkole spędzała 3h nad treningiem siłowym, co łączyło się z dość trudną w prowadzeniu dietą (nie pomijając, że mam celiakię, więc dodatkowo wymagającą wyłączenia glutenu), także argument z brakiem czasu nigdy do mnie nie przemówi. jak się chce, to w godzinę można przygotować posiłki na cały dzień. szczególnie, że to żywność mało przetworzona jest bardziej wartościowa, a mniej przetwarzania = mniej czasu spędzonego w kuchni. lenistwo to też żadna wymówka, sama jestem leniem w kwestii gotowania- posiłki, których przygotowanie zajmuje więcej niż 20 min jem nie częściej niż raz w tygodniu. istnieją sposoby na to, by przygotowywanie posiłków w domu zajmowało mniej niż kupowanie gotowców w barach szybkiej obsługi. ważny argument skłaniający mnie chociażby do samodzielnego robienia sałatek- koszty! zazwyczaj porcja gotowca kosztuje mniej więcej tyle, co kilogram surowca (w najgorszym wypadku). lubię słodycze, smażone potrawy, intensywne smaki- ale dawka wiedzy z domieszką dobrych chęci sprawia, że nie muszę rezygnować z ulubionych smaków, a jedzenie nie spełnia jedynie funkcji zaspokajania głodu, ale również porządnego odżywienia organizmu.

    OdpowiedzUsuń